niedziela, 9 grudnia 2012

Rozdział 3 "Chcesz zobaczyć domek czy nie ?"

Biegnąc po schodach, wpadłam na grupkę dzieciaków. Byli trochę nietrzeźwi, jak zwykle na takich imprezach. Nie przejmując się nimi wyleciałam na dwór, gdzie znalazłam Zoe. Siedziała w krzakach i płakała. Wiedziałam, że to zapewne przez Kamila, jej chłopaka. Było mi jej żal. Przysiadłam obok niej.
- Hej Zoe. Co się stało ?
- Ummm.. Vicky ? Co ty tu robisz ? Nic mi nie jest.
- Te urodziny to urodziny kolegi Vi. Odnalazłam ją. Rozumiesz ? Ale, nie ściemniaj mi tutaj. Możesz to robić tylko mamie. A wiec ?
- No bo kojarzysz Kamila ? - wiedziałam, Kamil, chłopak był starszy nawet ode mnie. - Wiec, właśnie mnie zdradził. - i się rozpłakała.
-Okej, opowiesz mi to wszystko w domu dobrze?
-Tak. - i mnie przytuliła. W tym momencie podbiegł do nas Harry.
- Pomóc wam ? - Nie, damy sobie radę. Próbuąc podnieść siostrę stwierdziałam, że pomoc lokatego będzie nam bardzo potrzebna.Ten to zauważył i wziął Zoe na ręcę. Wsadził ją do jego samochodu, który stał obok nas na ulicy. W środku już siedziała Vi i Matt na tylnich siedzeniach. Małą usadził z przodu a ja wcisnęłam się do przyjaciół.
 *podczas podróży*
Droga do domu była dłuższa niż nam się wydawało. Wszystko było dobrze, do momentu aż Zoe nie zwymiotowała w samochodzie. Sądziłam, że Harry jakoś zareaguje, ale nic nie zrobił. Jak by to było najnormalniejsze na świecie. Rzygająca dziewczyna. Kiedy miałam już dosyć tego smrodu, zatrzymaliśmy się. Pierwsza wysiadła Vi, potem Matt a na końcu ja. Poprosiłam Zoe żeby została, że za chwilę wrócę. Harry jeszcze coś spróbował do niej powiedzieć, ale pociągnęłam go za jak zwykle idealnie wyprasowaną marynarkę.
-Ałłł... to bolało. To gdzie ten domek ?- zapytał loczek z podekscytowaniem.
-W środku tego lasu. -odrzekła Olivia. -W środku tego lasu.. -powtórzył przestraszony Hazzuś. I złapał mnie za rękę.
-Dziecko.- powiedziałam pod nosem, ale cholera usłyszał.
-Ja, dziecko ? - i zaczął machać łapami na wszystkie strony świata.- Nie odzywam się do ciebie. Mam mega focha. Nie lubię cię już.- zaczął gadać jak jakiś bachor. -Uspokój się, bo Vi usłyszy albo Matt. - i zatkałam mu buzię ręką. -I co z tego ?- odpowiedział.
-To z tego downie. To chcesz zobaczyć ten domek ? Czy nie?
-Tak chcę. - i złapał mnie w pasie.- Ale jak będziesz mnie trzymać za rękę w drodze dam Ci buziaka.
- Hahaha, a czemu ? Nie chce buziaków. Ale pokażę Ci domek. - i poszłam przed siebie, złapał mnie za dłoń i się zaśmiał, gdyż ja podskoczyłam przestraszona.
- Nienawidzę cię.
-Też mi się podobasz.- odwróciłam się do niego i spojrzałam z miną "What the fuck?".
-Chodź już.
Zanim się zorientowaliśmy byliśmy pod naszym domkiem.
-Wow. Jak tu pięknie. -zaczął Harry.
-Victoria takie coś szykuje co rok przez 2 miesiące. - powiedział Matt.
-Victoria. Boże. Jakie to cudowne. Dawno nie widziałam tego domku. Pamiętam jak się w nim bawiłyśmy.
Po tych wszystkich epitetach do naszego wiszącego placu zabaw zabraliśmy się do domu. Harry odwiózł każdego pokoleji. A że ja i Zoe mieszkałyśmy najdalej jechałyśmy najdłużej. Ciągle się śmiejąc i rozmawiając.
Harry pomógł mi zanieść do domu Zoe i położyć ją spać.
-Wiesz co  wyglądasz na zmęczonego. Nie chcesz się przespać ?
- Z tobą zawsze.- znowu strzeliłam minę typu wtf?.
- Stwierdzam, że wykupię ci karnet u terapeuty, bądź seksukologa.
- Okej. Ale chyba pojadę do domu. Chłopaki będą się martwić. Pa. - i pocałował mnie w czubek nosa.
-Pa. Miłego powrotu do domu.
Poszłam do łóżka i szybko zasnęłam. To był bardzo udany dzień. Ale o co chodzi Hazzie ?
--------------------------------
Okej. Strasznie dawno nie dodałam rozdziału. Mam 96 wejść i 1 komentarz. Milo. Spróbuje cis dodać jutro, bądź we wtorek. Kocham Was.
Papa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz