Biegnąc po schodach, wpadłam na grupkę dzieciaków. Byli trochę nietrzeźwi, jak zwykle na takich imprezach. Nie przejmując się nimi wyleciałam na dwór, gdzie znalazłam Zoe. Siedziała w krzakach i płakała. Wiedziałam, że to zapewne przez Kamila, jej chłopaka. Było mi jej żal. Przysiadłam obok niej.
- Hej Zoe. Co się stało ?
- Ummm.. Vicky ? Co ty tu robisz ? Nic mi nie jest.
- Te urodziny to urodziny kolegi Vi. Odnalazłam ją. Rozumiesz ? Ale, nie ściemniaj mi tutaj. Możesz to robić tylko mamie. A wiec ?
- No bo kojarzysz Kamila ? - wiedziałam, Kamil, chłopak był starszy nawet ode mnie. - Wiec, właśnie mnie zdradził. - i się rozpłakała.
-Okej, opowiesz mi to wszystko w domu dobrze?
-Tak. - i mnie przytuliła.
W tym momencie podbiegł do nas Harry.
- Pomóc wam ?
- Nie, damy sobie radę.
Próbuąc podnieść siostrę stwierdziałam, że pomoc lokatego będzie nam bardzo potrzebna.Ten to zauważył i wziął Zoe na ręcę. Wsadził ją do jego samochodu, który stał obok nas na ulicy. W środku już siedziała Vi i Matt na tylnich siedzeniach. Małą usadził z przodu a ja wcisnęłam się do przyjaciół.
*podczas podróży*
Droga do domu była dłuższa niż nam się wydawało. Wszystko było dobrze, do momentu aż Zoe nie zwymiotowała w samochodzie. Sądziłam, że Harry jakoś zareaguje, ale nic nie zrobił. Jak by to było najnormalniejsze na świecie. Rzygająca dziewczyna. Kiedy miałam już dosyć tego smrodu, zatrzymaliśmy się. Pierwsza wysiadła Vi, potem Matt a na końcu ja. Poprosiłam Zoe żeby została, że za chwilę wrócę. Harry jeszcze coś spróbował do niej powiedzieć, ale pociągnęłam go za jak zwykle idealnie wyprasowaną marynarkę.
-Ałłł... to bolało. To gdzie ten domek ?- zapytał loczek z podekscytowaniem.
-W środku tego lasu. -odrzekła Olivia.
-W środku tego lasu.. -powtórzył przestraszony Hazzuś. I złapał mnie za rękę.
-Dziecko.- powiedziałam pod nosem, ale cholera usłyszał.
-Ja, dziecko ? - i zaczął machać łapami na wszystkie strony świata.- Nie odzywam się do ciebie. Mam mega focha. Nie lubię cię już.- zaczął gadać jak jakiś bachor.
-Uspokój się, bo Vi usłyszy albo Matt. - i zatkałam mu buzię ręką.
-I co z tego ?- odpowiedział.
-To z tego downie. To chcesz zobaczyć ten domek ? Czy nie?
-Tak chcę. - i złapał mnie w pasie.- Ale jak będziesz mnie trzymać za rękę w drodze dam Ci buziaka.
- Hahaha, a czemu ? Nie chce buziaków. Ale pokażę Ci domek. - i poszłam przed siebie, złapał mnie za dłoń i się zaśmiał, gdyż ja podskoczyłam przestraszona.
- Nienawidzę cię.
-Też mi się podobasz.- odwróciłam się do niego i spojrzałam z miną "What the fuck?".
-Chodź już.
Zanim się zorientowaliśmy byliśmy pod naszym domkiem.
-Wow. Jak tu pięknie. -zaczął Harry.
-Victoria takie coś szykuje co rok przez 2 miesiące. - powiedział Matt.
-Victoria. Boże. Jakie to cudowne. Dawno nie widziałam tego domku. Pamiętam jak się w nim bawiłyśmy.
Po tych wszystkich epitetach do naszego wiszącego placu zabaw zabraliśmy się do domu. Harry odwiózł każdego pokoleji. A że ja i Zoe mieszkałyśmy najdalej jechałyśmy najdłużej. Ciągle się śmiejąc i rozmawiając.
Harry pomógł mi zanieść do domu Zoe i położyć ją spać.
-Wiesz co wyglądasz na zmęczonego. Nie chcesz się przespać ?
- Z tobą zawsze.- znowu strzeliłam minę typu wtf?.
- Stwierdzam, że wykupię ci karnet u terapeuty, bądź seksukologa.
- Okej. Ale chyba pojadę do domu. Chłopaki będą się martwić. Pa. - i pocałował mnie w czubek nosa.
-Pa. Miłego powrotu do domu.
Poszłam do łóżka i szybko zasnęłam. To był bardzo udany dzień. Ale o co chodzi Hazzie ?
--------------------------------
Okej. Strasznie dawno nie dodałam rozdziału. Mam 96 wejść i 1 komentarz. Milo. Spróbuje cis dodać jutro, bądź we wtorek. Kocham Was.
Papa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz